niedziela, 24 marca 2013

Dry stout - kawa z procentem ;)

Siemacie!

Mam kolejne zacierane piwko za sobą, jeżeli chodzi o jego fermentację, to zaczęła się najszybciej ze wszystkiego co dotychczas warzyłem. Jest to Dry Stout, klasyczne angielskie piwo typu Guinness, ciemne, praktycznie czarne, mało nasycone z kremową pianą. Cóż, kolejny raz zestaw składników ze sklepu Browamator, tym razem zamówiłem zapas składników aby warzyć kiedy przyjdzie ochota ;)

Dry Stout - najpopularniejsze ciemne piwo świata. Spopularyzowane przez irlandzkiego Guinnessa. Czarne jak smoła, wytrawne (od palonego jęczmienia i słodu), umiarkowanie gazowane. Idealne do dłuższych posiedzeń.  
Skład zestawu BA Dry Stout 12°Blg:
-słód pale ale 3,2 kg,
-płatki jęczmienne 0,5 kg,
-jęczmień palony 0,3 kg,
-słód palony Carafa® II 0,1 kg,
-chmiel goryczkowy Challenger (UK) 30 g (granulat),
-drożdże Safale S-04 11,5 g,
- wskazówki do warzenia.
Składniki :)

Pierwsze co się rzuca w oczy, to dużo więcej składników niż w przypadku pilsnera. Pojawia się jęczmień i słód palony oraz PŁATKI JĘCZMIENNE - stąd nazwa stout(solidny grubas :D ). Piwo podobne w przygotowaniu do innych zacieranek, z tego powodu, że też je zacieramy i filtrujemy. Posiada jednak kilka różnic ;)

Zaparzam płatki jęczmienne.


Standardowo, najpierw gotujemy wodę, później zacieramy w 12 litrach wody. W przypadku tej ciemnej smoły, słód pale ale oraz płatki jęczmienne (wcześniej zaparzone we wrzątku, aby aktywować enzymy) wrzucamy do wody o temp 69st, przez objętość zasypu, temperatura spada do 67stopni i tak zacieramy przez 45minut. Trzeba uważać, łatwo jest wsypać słód do temperatury ponad 70stopni, a wtedy możemy zdezaktywować enzymy i zablokować cukry w słodzie - zostanie nam mnóstwo skrobi w brzeczce a piwo będzie niepijalne.
Przy 3 warce doszedłem już do takiego ogarnięcia, że mogę zacierać a w międzyczasie sprzątać, grać na komputerze i takie tam ;p.

Koniec pierwszej przerwy w 67stopniach, zaraz dodam słody palone.
Negatywna próba jodowa, palimy to!


Zacieramy więc 45 minut, a później podnosimy temperaturę do 72stopni i dodajemy jęczmień i słód palony, po 10 minutach podgrzewamy do 76stopni i filtrujemy.

Jęczmień palony wraz ze słodem.

Zoooooom, dziecino!

Tak, po dodaniu słodów palonych nie trzeba czekać minuty, aby barwa się znacznie zmieniła.


Filtrowanie poszło dużo sprawniej niż ostatnim razem, ponieważ zrobiłem sobie nowy filtrator. Znowu zapomniałem zrobić zdjęcia jego wnętrza, ale myślę, że łatwo sobie wyobrazić leżący w środku wężyk inox, który kiedyś pokazywałem na blogu. Ok, filtrowanie poszło w 20 minut, później wysładzanie zajęło kolejne 20 minut, czas na chmielenie.

Nowa kadź filtracyjna, w sumie to mam już mały browar ;) Zrobienie jej zajęło mi 15 minut, przy czym mało nie urwało mi rąk od wiertarki :D


Ostatnim razem, miałem wrażenie, że wygotowało mi się dużo brzeczki, więc tym razem wlałem 25litrów brzeczki( nastaw na 20litrów) i gotowałem bez pokrywki, z zaznaczonym miejscem, gdzie mam 20litrów. Trafiłem w 10tkę! Wygotowało się do 21l a 1 l był osadem, idealnie ekstraktywna brzeczka. Chmieliłem 20g po 5 minutach gotowania na gorycz, oraz 10g po 45minutach na aromat. Chmiel był bardzo śmierdzący, lubelski pachniał dużo lepiej, w piwie jest jednak go mało, na pewno nie pachnie tak chmielowo jak pilsner, ale to właśnie taki typ piwa.

Po chmieleniu chłodzenie w śniegu, najsterylniej jak się da. Później do zdezynfekowanego balona wlałem odrobinę brzeczki, potem zadałem drożdże, które wcześniej uwodniłem i na to lałem dalszą część brzeczki. To był świetny pomysł, drożdże dzięki temu wymieszały się z całym nastawem, napowietrzyły się i kilka godzin później na powierzchni była piękna piana.

OK, tyle na temat procesu przygotowania. Jeżeli chodzi o to co czuć chwile przed wlaniem do balona, to aż ciarki przechodzą i nosa nie można oderwać od kotła zaciernego! Zapach brzeczki to połączenie, karmelu i głębokiej paloności. Pachnie jak kawa, najbardziej przypomina mi to pewnie kawę inkę - jęczmień palony. Brzeczka piękny kolor. Cukromierz pokazał 14 stopni w skali ballinga. Oznacza to, że piwko będzie miało około 5%alk. Mogłem z tego wyciągnąć więcej piwa, ale mniej treściwego, cóż, tutaj powinna być wyczuwana gorycz paloności, zobaczymy. Piwko stoi w 20stopniach, temperatury tej nie przekroczy więc jestem spokojny o infekcje.

Areometr z próbką do pomiaru, spójrzcie na ten kolor!

Tutaj wynik pomiaru jest nieistotny, zrobiony był przed chmieleniem. Po chmieleniu poziom cukru się podniósł przez częściowe wyparowanie wody.


Jeżeli chodzi o Canadian Blonde i moje obawy - przeszły już. Albo to był pierwszy szok jeżeli chodzi o piwo domowe i kubki smakowe się przyzwyczaiły po 4piwach, albo po prostu dojrzewa i smak się stabilizuje. Piwo jest goryczkowe, smaczne jeszcze nieklarowne, ale i tak domownicy piją ze smakiem. Musi się jeszcze nagazować trochę, na święta będzie idealne, zdjęcie niżej pokazuje 2tygodniową Blondynę, która nie miała fermentacji cichej - klarującej. Cała reszta zabutelkowana została z lepszym odklarowaniem.

Domowe piwo - Canadian Blonde. Myślę, że warto ;) W tle komedia tygodnia! ;D


W planie damskie piwo malinowe oraz prawdziwie chmielowe Pale Ale ;)




Pozdr!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz