piątek, 15 marca 2013

Zacieranie jest proste!

A jakie przyjemne, hoho!
Stało się, poczyniłem pierwszą prawdziwą warkę piwną! Czy wyjdzie, czy jej nie zakaziłem, czy będzie smaczna? Okaże się w niedługim okresie czasu ;) Z racji tego, że blog od dłuższego czasu skupia się na produkcji piwka, opiszę jak zrobiłem piwo z procesem zacierania.
 Leń dopadł mnie w czwartek,bezlitośnie rozłożył mnie na łopatki. Na uczelni same nudne wykłady, paczka z browamator.pl przyszla o 10rano, więc trzeba zacząć robić piwo!

Kurier tylko się uśmiechał, gdyby przyniósł to listonosz, wiedziałoby pewnie pół wsi jakie hobby znalazłem ;D.
Nigdy nie widziałem takiego porządku w paczce ;o..
Całość mojego zamówienia, polecam sklep Browamator.pl!

Zestaw surowców do uwarzenia piwa Pilsner Pils. Słody, drożdże i chmiel.


Na początek trochę teorii..
Słód – skiełkowane i wysuszone ziarna zbóż służące jako jeden z surowców do produkcji piwa lub whisky.
Do wyrobu słodu używa się zazwyczaj ziarna jęczmienia. W piwowarstwie wyróżnia się również tzw. słody pszeniczne, pilzneńskie, monachijskie (do produkcji piw ciemnych), karmelowe jasne i ciemne, barwiące, zakwaszające, parzone, palone i zielone.
Parametry techniczne słodu określają jego barwę wyrażaną w międzynarodowej skali EBC, rozluźnienie, czas scukrzenia i zawartość białka.

Słód śrutowany.

Celem zacierania jest przerobienie skrobi zawartej w ziarnach słodu na cukry. Zajmują się tym enzymy, które są zawarte w słodzie, wystarczy słód namoczyć i potrzymać ok. godziny w odpowiedniej temperaturze - enzymy są aktywne w zakresie 62-72*C.
Trzy najważniejsze metody zacierania to:
  • Zacieranie infuzyjne, jednotemperaturowe (single infusion mash)
  • Zacieranie sterowane temperaturowo (step mash)
  • Dekokcja (decoction) 
Ja użyłem metodę zacierania sterowanego temperaturowo, jest to najpopularniejsza metoda, powiedzmy, że nie jest ani łatwa, ani trudna ;)

Druga przerwa temperaturowa - 64st. Dominik, dzięki za ten termometr, jest idealny dla piwowara! Szkoda, że muszę go oddać ;P


Trzeba zacząć od kwestii kotła zaciernego - gara o pojemności ponad 20litrów. Mój garnek od babci był w kiepskiej kondycji i przy dokładnym myciu zrobiła się dziura.. To może i lepiej, jakby się rozleciał w trakcie godzinnego gotowania, to byłoby mi co najmniej smutno. Poszedłem do babci i pożyczyłem kolejny, trochę mniejszy garnek (równo 20 litrów), umyłem go dokładnie, trochę się z tym zeszło, bo był po smalcu ;/ Kiedy już miałem wszystko zaczynać, dostałem cynk, że u cioci na strychu jest garnek 30litrowy! No to znowu, pójść do cioci, ściągnąć ze strychu niepewny garnek i go umyć. Jakie było moje zaskoczenie, że garnek jest jak nowy, ma spokojnie 30litrów pojemności i w ogóle super, bo jest stożkowej konstrukcji, więc duża powierzchnia leży bezpośrednio nad palnikiem. No ok, czyli przygotowanie naczyń zajęło mi około 2-3 godzin, trudno, robota zaplanowana była ten dzień więc trzeba było się śpieszyć.

Kolejnym etapem, już właściwym, jest zagotowanie wody w proporcji do słodu 3:1, czyli na 4kg słodu gotujemy 12litrów wody. Po zagotowaniu (trochę to trwa), studzimy wodę do 53stopni i zaczynamy zabawę! Wsypujemy słody (główny i mniejsza paczka służąca nadaniu złocistego koloru) i zacieramy w 50stopniach przez 20minut, oznacza to, że w całym zacierze ma być przez te 20minut temperatura 50stopni. Po 20 minutach podnosimy temperaturę do 64stopni (dolewając gorącej wody i odkręcając gaz jak pod dobrym Ży*em)i utrzymujemy 30minut. Po 30 minutach podgrzewamy do 70stopni i trzymamy kolejne 30minut. Ostatnie 30 minut jest czasem umownym, zamiast czekać 30 minut można przeprowadzić próbę jodową, którą wykonałem i skończyłem przerwę po 15 minutach. Na koniec podgrzewamy do 77stopni i od razu wyłączamy gaz. Teraz przechodzimy do filtracji..

Zaczynamy gotować!
Słody zaraz po wsypaniu do wody o temperaturze 53st. Prawda, że wygląda jak apetyczne piwo? :D

Próba jodowa zrobiona dla testu. Fioletowa plama oznacza zawartość skrobi, trzeba zacierać dalej.
Negatywna próba jodowa, czyli dla mnie pozytywna. Kolor zacieru się nie zmienił - koniec zacierania.

Uff, moment, który wydawał się najtrudniejszy jest za mną, teraz czas na filtrację. Z racji tego, że wiadro przygotowane do filtrowania okazało się złe ( tata je sobie zaklepał do rzeczy karpiowych -.-) musiałem przeprowadzić proces w 10litrowym wiaderku.. W trakcie gotowania wody, wykonałem filtrator, czyli wyjąłem gumowy wężyk ze stalowego oplotu, w wiadrze wywierciłem dziurę i wkręciłem tam wyparzony kranik i oplot. Po zacieraniu, nie czekając aż brzeczka wystygnie (to ważne) przelałem do wiadra młóto aż po brzegi. Młoto to jest rozgotowany jęczmień, razem z nim w wiadrze znalazła się woda użyta do zacierania - brzeczka.
Po odczekaniu 30 minut, w trakcie których na wierzchu wiadra pojawiła się woda, a na dnie ułożyło się młóto, tworząc naturalną warstwę filtrującą - zacząłem filtrować brzeczkę.
Otwieramy kranik i pierwszy litr - dwa,który poleci, wlewamy z powrotem do wiadra - jest to tzw. Vorlauf ;D, później leci już klarowna ciecz, więc wężyk kierujemy do garnka. Ważne jest, aby użyć wężyka przy tej czynności, nie można napowietrzyć brzeczki na tym etapie!

Brzeczka w filtratorze, warstwa filtrująca jest w trakcie układania się.

Jakiś czas później, zaczynamy filtrowanie.

Coś takiego jest poddawane filtracji ;)


Ok, filtrowanie 12 litrów poszło szybko, trzeba dolać na młóto kolejne 11litrów wody, bo tyle brakuje do osiągnięcia do 20litrów piwa, dodajemy do tego 3litry, które zostaną wygotowane podczas chmielenia. Więc dolewamy 11litrów, w moim przypadku w ratach, i filtrujemy je do gara, znowu zwracając Vorlauf. Ok! Filtrowanie zakończone, w wiadrze zostały plewy, w kadzi zaciernej mętna ciecz. Trzeba przystąpić do chmielenia, a jest już 23:00..

Młóto po zakończonym wysładzaniu, czyli uzupełnieniem brzeczki brakującą wodą. Stosujemy to po to, aby wypłukać cenne składniki uwięzione w mokrym, gąbczastym młócie.


Chmielenie to nic innego jak nadawanie piwu goryczki, aromatu i innych charakterystycznych cech. Polega na gotowaniu danego chmielu w konkretnych ramach czasowych. Podgrzewamy 22litry naszego filtratu do wrzenia( to dopiero trwało...),gotujemy 10minut i wrzucamy pierwszą dawkę - goryczkową - 50gr chmielu. Chmiel jest w granulacie, nasz lubelski, na początku gotowałem go w woreczku muślinowym, później dostałem informację, że lepiej to zrobić bez woreczka, gotując luzem. Rozwiązywałem więc woreczek nasiąknięty wrzątkiem i wrzuciłem luźny granulat. Ok, chmiel gotuje się już 65minut na pełnym gazie, dodajemy więc kolejną dawkę 25g, a przed samym końcem gotowania dawkę ostatnią, kolejne 25g. Chmielenie trwało około 80minut, piękny zapach w całym domu, w żadnym kupnym piwie go nie czułem nawet w najmniejszym stopniu.

Filtrat, który gotujemy.
Pierwsza dawka chmielu w woreczku muślinowym.

Chmieli się ;)


Kolejnym etapem jest szybkie ochłodzenie piwa. Nie mam chłodnicy do tego celu, miałem zrobić to w wannie z lodowatą wodą, ale na szczęście(?) rozpętała się śnieżyca a temperatura spadła do -5stopni, a zatem godzina 24:00 jest idealną porą aby wynieść gar z 20litrami zacieru na dwór! Tu był koniec mojej pracy, brzeczka szybko się ostudziła, ja się zdrzemnąłem i o 3 w nocy wniosłem ją do domu, gdzie poczekała do rana.

Rano za pomocą sitka, odłowiłem chmiel, i wężykiem zdekantowałem do balona. Piwo jest wyraźnie gorzkie, za sprawą dużej dawki chmielu, nie wykrzywia twarzy przy próbach smakowych, jest po prostu treściwe:) Po godzinie dolałem drożdże i zatkałem wszystko rurką fermentacyjną. Istotne jest, że balon stoi w garażu, gdzie panuje temperatura 11stopni. Jest to piwo Pilsner, czyli dolnej fermentacji, która musi być przeprowadzona w niskiej temperaturze.

DrożdżakiTrupiaki.
DrożdżakiŻywiakiRobaki.


I to byłoby na tyle z całego procesu warzenia, poza tym to trochę zmywania i sprzątania porozlewanych płynów ;) Teraz czekam na to, aż drożdżaki ruszą i zacznie się ''bąblowanie'' ;)

Sobie drożdże i piwo mieszkają w balonie i podziwiają świat zza krat ;(
Aż pienią się ze złości!


Jeżeli chodzi o cały proces, to nie jest trudny, jest bardzo przyjemny, bo robimy piwo od podstaw, jak w browarze, jedynym ułatwieniem jest zamówienie przygotowanego surowca, do którego wykorzystane są potężne maszyny (maszyna do śrutowania słodu kosztuje 300zł, konkretna około 1000zł, słód śrutowany kosztuje 3zł wiecej od nieśrutowanego ;) ). Najważniejsza jest sterylność. Po chmieleniu i ostudzeniu brzeczki, wszystko co ma kontakt z piwem musi być czyste i wysterylizowane. Ja nie wiem, czy czegoś nie schrzaniłem i piwo nie zostało zarażone, okaże się w trakcie. Jedno mogę powiedzieć na pewno - nawet jeżeli będzie złe, zepsuje się, albo cokolwiek innego, już wiem, że robię następną warkę, ale to za 2-3 tygodnie dopiero.
Do tego czasu, przygotuję nowy filtrator, bo już mam odpowiednio duże naczynie aby go wykonać i zbiorę pieniążki na surowce. Z warki wyjdzie mi 20litrów piwa, jest to piwo typu pilsner urquell, koszt w sklepie to 5zł za butelkę, mi wychodzi za 1.20zł. Jeżeli ktoś chce robić piwo tylko z tego powodu, to odradzam, szybko mu się znudzi. Teraz nie myślę o tym, żeby je wypijać, tylko żeby robić nowe xd..

Moje piwko, które uwarzyłem to Pilsner / Pils. Użyłem zestawu składników z browamator, czyli:

Pilzner - najpopularniejsze piwo świata. Złocisty, solidnie nachmielony, pachnący chmielem lager. Piwo sycące i orzeźwiające, niezwykle uniwersalne. Dobry Pils zwykle świadczy o klasie browaru.
Skład zestawu BA Pilzner / Pils 12°Blg:  słód pilzneński Weyermann® 4,0 kg,  słód karmelowy Carapils®, chmiel aromatyczny Lubelski 100 g (granulat), drożdże Saflager W 34/70 11,5 g, wskazówki do warzenia.

Parametry gotowego piwa: ekstrakt 12°Blg, zaw. alk. 4,5% obj.
Zalecana temperatura
fermentacji brzeczki: 10-12°C.

Także tyle w temacie pilsnera, zobaczymy za 3 tygodnie, czy jest sens go zlewać do butelek. Wiem, że pachnie milion razy lepiej niż canadian blonde ;)

Jeżeli chodzi o Blondynę, to dzisiaj zlałem do butelek i zakapslowałem, wyszło 46butelek 0.5l. obawia się, że może być zakażone, bo ma dziwny posmak. Może to być smak młodego piwa, a może po prostu kwaśnieć, okaże się w trakcie. Dzisiaj spróbowałem butelkę tydzień po próbnym kapslowaniu i jest pijalne, powinno się ułożyć w smaku. Zdjęcia z kapslowania są bardzo niewyraźne, bo zrobiłem je telefonem w ciemnym garażu..

Zlewamy Kanadyjską Blondynkę!

Tyle drożdży osiadło przez tydzień, dłużej czekać nie chciałem :D



Mam nadzieję, że doczytaliście do końca, najdłuższą notkę na moim blogu ;) Zasiadam teraz do filmu, 2 dni pracy przy myciu kontenerów, butelek, całego sprzętu, kapslowaniu, przenoszeniu, potrafi zmęczyć,  szczególnie plecy...
Kapslownica gotowa do akcji, zaraz kapselek zostanie zamknięty!

I już, zakapslowana butelka. Zajęło mi to mniej czasu,niż przewinięcie z poprzedniego na to zdjęcie ;).


Po prawej butelki zakapslowane a po lewej jeszcze nie.

Zdjęcia są w słabej jakości, tragicznej wręcz, ale coś tam widać. Przez to, że odbiegają jakością od całej reszty, wrzuciłem je na koniec. Blondynka będzie smakowana co tydzień, zobaczymy jakie zajdą zmiany :) 

Maciek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz